Лучшие стихи мира

Россия и Запад


     Przypomnial Paryz - wnet paryskie place
     Kazal budowac. Widzial Amsterdamy -
     Wnet wode wpuscil i porobil tamy.
     Slyszal, ze w Rzymie sa wielkie palace -
     Palace staja. Wenecka stolica,
     Co wpol na ziemi, a do pasa w wodzie
     Plywa jak piekna syrena-dziewica,
     Uderza cara - i zaraz w swym grodzie
     Porznal blotniste kanalami pole,
     Zawiesil mosty i puscil gondole.
     Ma Wenecyja, Paryz, Londyn drugi,
     Procz ich pieknosci, poloru, zeglugi.
     U architektow slawne jest przyslowie,
     Ze ludzi reka byl Rzym budowany,
     A Wenecyja stawili bogowie;
     Ale kto widzial Petersburg, ten powie,
     Ze budowaly go chyba szatany.

     Ulice wszystkie ku rzece pobiegly:
     Szerokie, dlugie, jak wawozy w gorach.
     Domy ogromne: tu glazy, tam cegly,
     Marmur na glinie, glina na marmurach;
     A wszystkie rowne i dachy, i sciany,
     Jak korpus wojska na nowo ubrany.
     Na domach pelno tablic i napisow;
     Srod pism tak roznych, jezykow tak wielu,
     Wzrok, ucho bladzi jak w wiezy Babelu.
     Napis: "Tu mieszka Achmet, Chan Kirgisow,
     Rzadzacy polskich spraw departamentem,
     Senator". - Napis: "Tu monsieur Zoko
     Lekcyje daje paryskim akcentem,
     Jest kuchta dworskim, wodczanym poborca,
     Basem w orkiestrze, przy tym szkol dozorca"
     Napis: "Tu mieszka Wloch Piacere Gioco.
     Robil dla frejlin carskich salcesony,
     Teraz panienski pensyjon otwiera".
     Napis: "Mieszkanie pastora Dienera,
     Wielu orderow carskich kawalera.
     Dzis ma kazanie, wyklada z ambony,
     Ze car jest papiez z Bozego ramienia,
     Pan samowladny wiary i sumnienia.
     I wzywa przy tym braci kalwinistow,
     Socynijanow i anabaptystow,
     Aby jak kaze imperator ruski
     I jego wierny alijant krol pruski,
     Przyjawszy nowa wiare i sumnienie,
     Wszyscy sie zeszli w jedno zgromadzenie"
     Napis: "Tu stroje damskie" - dalej: "Nuty";
     Tam robia: "Dzieciom zabawki" - tam: "Knuty".

     W ulicach kocze, karety, landary;
     Mimo ogromu i bystrego lotu
     Na lyzwach blysna, znikna bez loskotu,
     Jak w panorama czarodziejskie mary.
     Na kozlach koczow angielskich brodaty
     Siedzi woznica; szron mu okryl szaty,
     Brode i wasy, i brwi; biczem wali;
     Przodem na koniach leca chlopcy mali
     W kozuchach, istne dzieci Boreasza;
     Swiszcza piskliwie i gmin sie rozprasza,
     Pierzcha przed koczem saneczek gromada,
     Jak przed okretem bialych kaczek stada.
     Tu ludzie biega, kazdego mroz goni,
     Zaden nie stanie, nie patrzy, nie gada;
     Kazdego oczy zmruzone, twarz blada,
     Kazdy trze rece i zebami dzwoni,
     I z ust kazdego wyzioniona para
     Wychodzi slupem, prosta, dluga, szara.
     Widzac te dymem buchajace gminy,
     Myslisz, ze chodza po miescie kominy.

     Po bokach gminnej cisnacej sie trzody
     Ciagna powaznie dwa ogromne rzedy,
     Jak procesy j e w koscielne obrzedy
     Lub jak nadbrzezne bystrej rzeki lody.
     I gdziez ta zgraja wlecze sie powoli,
     Na mroz nieczula jak trzoda soboli? -
     Przechadzka modna jest o tej godzinie;
     Zimno i wietrzno, ale ktoz dba o to,
     Wszak cesarz tedy zwykl chodzic piechoto,
     I cesarzowa, i dworu mistrzynie.
     Ida marszalki, damy, urzedniki,
     W rownych abcugach: pierwszy, drugi, czwarty,
     Jako rzucane z rak szulera karty,
     Krole, wyzniki, damy i nizniki,
     Starki i miodki, czarne i czerwone,
     Padaja na te i na owa strone,
     Po obu stronach wspanialej ulicy,
     Po mostkach lsnacym wyslanych granitem.
     A naprzod ida dworscy urzednicy:
     Ten w futrze cieplem, lecz na wpol odkrylem,
     Aby widziano jego krzyzow cztery;
     Zmarznie, lecz wszystkim pokaze ordery;
     Wynioslym okiem rownych sobie szuka
     I, gruby, pelznie wolnym chodem zuka.
     Dalej gwardyjskie modniejsze mlokosy,
     Proste i cienkie jak ruchome piki,
     W pol ciala tego zwiazane jak osy.
     Dalej z pochylym karkiem czynowniki,
     Spode lba patrza, komu sie poklonic,
     Kogo nadeptac, a od kogo stronic;
     A kazdy gietki, we dwoje skurczony,
     Tulac sie pelzna jako skorpijony.
     Posrodku damy jako pstre motyle,
     Tak rozne plaszcze, kapeluszow tyle;
     Kazda w paryskim swieci sie stroiku
     I nozka miga w futrzanym trzewiku;
     Biale jak sniegi, rumiane jak raki. -
     Wtem dwor odjezdza; stanely orszaki.
     Podbiegly wozy, ciagnace jak statki
     Obok plywaczow w glebokiej kapieli.
     Juz pierwsi w wozy wsiedli i znikneli;
     Za nimi pierzchly piechotne ostatki.
     Niejeden kaszlem suchotniczym steknie,
     A przeciez mowi: "Jak tam chodzic pieknie!
     Cara widzialem, i przed jeneralem
     Nisko klanialem, i z paziem gadalem!"

     Szlo kilku ludzi miedzy tym natlokiem,
     Rozni od innych twarza i odzieniem,
     Na przechodzacych ledwo rzuca okiem,
     Ale na miasto patrza z zadumieniem.
     Po fundamentach, po scianach, po szczytach,
     Po tych zelazach i po tych granitach
     Czepiaja oczy, jakby probowali,
     Czy mocno kazda cegla osadzona;
     I opuscili z rozpacza ramiona,
     Jak gdyby myslac: czlowiek ich nie zwali!

     Dumali - poszli - zostal z jedynastu
     Pielgrzym sam jeden; zasmial sie zlosliwie,
     Wzniosl reke, scisnal i uderzyl msciwie
     W glaz, jakby grozil temu glazow miastu.
     Potem na piersiach zalozyl ramiona
     I stal dumajac, i w cesarskim dworze
     Utkwil zrenice dwie jako dwa noze;
     I byl podobny wtenczas do Samsona,
     Gdy zdrada wziety i skuty wiezami
     Pod Filistynow dumal kolumnami.
     Na czolo jego nieruchome, dumne
     Nagly cien opadl, jak calun na trumne,
     Twarz blada strasznie zaczela sie mroczyc;
     Rzeklbys, ze wieczor, co juz z niebios spadal,
     Naprzod na jego oblicze osiadal
     I stamtad dalej mial swoj cien roztoczyc.

     Po prawej stronie juz pustej ulicy
     Stal drugi czlowiek - nie byl to podrozny,
     Zdal sie byc dawnym mieszkancem stolicy,
     Bo rozdawaj ac miedzy lud jalmuzny,
     Kazdego z biednych po imieniu wital,
     Tamtych o zony, tych o dzieci pytal.
     Odprawil wszystkich, wsparl sie na granicie
     Brzeznych kanalow i wodzil oczyma
     Po scianach gmachow i po dworca szczycie,
     Lecz nie mial oczu owego pielgrzyma,
     I wzrok wnet spuszczal, kiedy szedl z daleka
     Biedny, zebrzacy zolnierz lub kaleka.
     Wzniosl w niebo rece, stal i dumal dlugo -
     W twarzy mial wyraz niebieskiej rozpaczy.
     Patrzyl jak aniol, gdy z niebios posluga
     Miedzy czyscowe dusze zstapic raczy
     I widzi cale w meczarniach narody,
     Czuje, co cierpia, maja cierpiec wieki -
     I przewiduje, jak jest kres daleki
     Tylu pokolen zbawienia - swobody.
     Oparl sie placzac na kanalow brzegu,
     Lzy gorzkie biegly i zginely w sniegu;
     Lecz Bog je wszystkie zbierze i policzy,
     Za kazda odda ocean slodyczy.
     Pozno juz bylo, oni dwaj zostali,
     Oba samotni, i chociaz odlegli,
     Na koniec jeden drugiego postrzegli
     I dlugo siebie nawzajem zwazali.
     Pierwszy postapil czlowiek z prawej strony:
     "Bracie, rzekl, widze, zes tu zostawiony
     Sam jeden, smutny, cudzoziemiec moze;
     Co ci potrzeba, rozkaz w imie Boze;
     Chrzescijaninem jestem i Polakiem,
     Witam cie Krzyza i Pogoni znakiem".

     Pielgrzym, zbyt swymi myslami zajety,
     Otrzasnal glowa i uciekl z wybrzeza;
     Ale nazajutrz, gdy mysli swych mety
     Z wolna rozjasnia i pamiec odswieza,
     Nieraz zaluje owego natreta;
     Jesli go spotka, pozna go, zatrzyma;
     Choc rysow jego twarzy nie pamieta,
     Lecz w glosie jego i w slowach cos bylo
     Znanego uszom i duszy pielgrzyma -
     Moze sie o nim pielgrzymowi snilo.

     POMNIK PIOTRA WIELKIEGO

     Z wieczora na dzdzu stali dwaj mlodzience
     Pod jednym plaszczem, wziawszy sie za rece:
     Jeden - ow pielgrzym, przybylec z zachodu,
     Nieznana carskiej ofiara przemocy;
     Drugi byl wieszczem ruskiego narodu,
     Slawny piesniami na calej polnocy.
     Znali sie z soba niedlugo, lecz wiele -
     I od dni kilku juz sa przyjaciele.
     Ich dusze wyzsze nad ziemne przeszkody,
     Jako dwie Alpow spokrewnione skaly:
     Choc je na wieki rozerwal nurt wody,
     Ledwo szum slysza swej nieprzyjaciolki,
     Chylac ku sobie podniebne wierzcholki.
     Pielgrzym cos dumal nad Piotra kolosem,
     A wieszcz rosyjski tak rzekl cichym glosem:

     "Pierwszemu z carow, co te zrobil cuda,
     Druga carowa pamietnik stawiala.
     Juz car odlany w ksztalcie wielkoluda
     Siadl na brazowym grzbiecie bucefala
     I miejsca czekal, gdzie by wjechal konno.
     Lecz Piotr na wlasnej ziemi stac nie moze,
     W ojczyznie jemu nie dosyc przestronne,
     Po grunt dla niego poslano za morze.
     Poslano wyrwac z finlandzkich nadbrzezy
     Wzgorek granitu; ten na Pani slowo
     Plynie po morzu i po ladzie biezy,
     I w miescie pada na wznak przed carowa.
     Juz wzgorek gotow; leci car miedziany,
     Car knutowladny w todze Rzymianina,
     Wskakuje rumak na granitu sciany,
     Staje na brzegu i w gore sie wspina.

     Nie w tej postawie swieci w starym Rzymie
     Kochanek ludow, ow Marek Aureli,
     Ktory tym naprzod rozslawil swe imie,
     Ze wygnal szpiegow i donosicieli;
     A kiedy zdziercow domowych poskromil,
     Gdy nad brzegami Renu i Paktolu
     Hordy najezdzcow barbarzynskich zgromil,
     Do spokojnego wraca Kapitolu.
     Piekne, szlachetne, lagodne ma czolo,
     Na czole blyszczy mysl o szczesciu panstwa;
     Reke powaznie wzniosl, jak gdyby wkolo
     Mial blogoslawic tlum swego poddanstwa,
     A druga reke opuscil na wodze,
     Rumaka swego zapedy ukraca.
     Zgadniesz, ze mnogi lud tam stal na drodze
     I krzyczal: "Cesarz, ojciec nasz powraca!"
     Cesarz chcial z wolna jechac miedzy tlokiem,
     Wszystkich ojcowskiem udarowac okiem.
     Kon wzdyma grzywe, zarem z oczu swieci,
     Lecz zna, ze wiezie najmilszego z gosci,
     Ze wiezie ojca milijonom dzieci,
     I sam hamuje ogien swej zywosci;
     Dzieci przyjsc blisko, ojca widziec moga,
     Kori rownym krokiem, rowna stapa droga.
     Zgadniesz, ze dojdzie do niesmiertelnosci!

 

 Назад 35 56 67 73 76 78 79 · 80 · 81 82 84 Далее 

© 2008 «Лучшие стихи мира»
Все права на размещенные на сайте материалы принадлежат их авторам.
Hosted by uCoz